Jak stać się niewolnikiem we własnej rodzinie? Co z tym mają wspólnego liczby karmiczne?
Udostępnij:
Opublikowano: 20 października 2023
Powoli kończymy cykl, w którym mówimy o karmie. Tym razem nie tylko o jednej karmie. Poszliśmy poziom wyżej i mówimy o 2 karmach, o skrzyżowaniu 2 karm. Dzisiaj zaproszenie przyjęła Magda Tokarska-Stachowiak, która jest już oficjalnie numerologiem oraz numeroterapeutą. Szczęśliwie zdała egzamin, więc już jest certyfikowanym numeroterapeutą i ma piękny portret, ponieważ z jej daty urodzenia już czytamy, że jest urodzona 17. Dla wszystkich będzie to przypomnienie, a dla niektórych nowość, że siedemnastka to jest liczba, która nam daje wsparcie sił kosmosu. A z całości jest 33. Myślę, że wszyscy, którzy będą z nami poczują tą prawdziwą wibrację mistrzowską 33, bo Magdę cała ta wibracja naprawdę wypełnia.
Mamy dzisiaj do poruszenia temat skrzyżowania 2 karm. Jedna to jest karma 16, a druga to jest karma 26. Magda tak dla przypomnienia: co to jest karma i dlaczego to nie jest kara? To co my ciągle powtarzamy, że to jest tylko informacja, a nie żadna kara. Wracając do naszego tematu, jakbyś mogła przypomnieć, o co chodzi z tą karmą i o każdej z karm.
Karma rodziny 16
M: Fajnie by było, żebyśmy się wszyscy uwolnili od takiego myślenia, że karma to jest coś strasznego. Tylko pomyśleli o tym, że nasze dusze przyszły realizować tutaj lekcje. Plany, które sobie założyły, żeby wzrastać. Lekcje są do przepracowania tak naprawdę po to, żebyśmy wzrastali duchowo. I, żeby to bogaciło, tak naprawdę nasz wszechświat. Dlatego fajnie jak dusza łączy się z ciałem i te założenia może realizować. I o czym możemy mówić, jeżeli chodzi o karmę 16 i karmę 26? W przypadku karmy 16 to jest karma rodziny. Wielopoziomowa. Dotyczy różnych aspektów. Przerabia ją dusza, dlatego, że gdzieś, w poprzednim życiu, być może opuściła rodzinę, zerwała kontakty z rodziną, mogła porzucić dzieci. Nie wywiązała się z zadań, które ją obowiązywały. W przypadku karmy rodziny teraz może się to objawić w różnych aspektach życia. To może być związane z relacjami, przede wszystkim, w związku, w rodzinie. Kłopoty z zaufaniem, z założeniem rodziny, z posiadaniem dzieci. To jest bardzo trudny problem dla osób, które posiadają karmę rodziny. Może jeszcze samotność, bo te osoby mogą się czuć samotnie w związku.
O: Albo jeszcze może być tak, że jeśli jest temat dzieci i mamy jeszcze do tego karme 26, to możemy możemy mieć dzieci niepełnosprawne, które przychodzą do nas po to, żebyśmy my jako rodzice mogli to wypracować. O tym też będziemy dzisiaj wspominać. Czasami rodzic ma karmę 26 i rodzi się chore dziecko po to, żeby rodzic mógł sobie tą karmę przerobić. Rodzic ma karmę 26 i 16 i przerabia karmę, opiekując się właśnie tym dzieckiem niepełnosprawnym, które wymaga po prostu 2 razy więcej opieki niż dziecko zdrowe. Dzięki temu rodzic opiekujący się spłaca sobie jakieś tam zaległości poprzednie.
Karma ciała 26
M: Może teraz przejdziemy do karmy 26, karmy ciała. To jest taka karma związana z tym, że w poprzednim wcieleniu człowiek mógł być żołnierzem albo niewolnikiem. I tak naprawdę to nie on decydował o swoim ciele. Ciało było zaniedbane tak naprawdę i teraz może się to objawiać w tym życiu chorobami, które są ciężkie do zdiagnozowania, czasami lekko oporne, problemy z bólami. Albo to, co często nas kobiety dotyka, czyli waga. Ogólnie takie trudne ciało, ale daje też duże pole możliwości pracy, żeby zapanować nad ciałem w tym wcielaniu i o nie zadbać.
Życie z karmą 16 i 26
O: Połączyć się z ciałem, zrozumieć, co to ciało do nas mówi. Jak najbardziej. No dobrze, to teraz może powiedzmy jak karma 16 i karma 26 na siebie oddziałują i zrobimy to na konkretnym przykładzie.
M: Jak na konkretnym przykładzie, to ja tutaj mogę podać przykład mojej mamy. Moja mama to jest wibracja główna 8 z podwibracji 26, a z dnia urodzenia 16. I tak naprawdę od dzieciństwa miała problemy zdrowotne, które nam dzieciom, posiadającym też karmę rodziny (w nazwisku rodowym), one nie umknęły. Jej problemy zdrowotne miały duży wpływ na na nasze dzieciństwo. I nie chodziło o jej zaniedbanie. Być może wynikało to z problemów psychosomatycznych, ze stresu.
Karma rodziny, gdzieś tam się pojawia, jakieś lekcje są do przerobienia i gdzieś wychodzi to w ciele. Choroby ją unieruchamiały, np.: pamiętam z dzieciństwa jak mama miała zapalenie korzonków, które powodowało, że nie mogła chodzić. Nie mogła się realizować jako matka, bo była unieruchomiona do czasu wyzdrowienia. Wielki lęk wywoływała we mnie jej choroba związana z nerwobólami w piersiach, ona nie mogła oddychać. Dla mnie był wielki stres, że ja widziałam mamę nie oddychającą, która nie może zaczerpnąć tego oddechu. To taki drugi przykład.
A trzeci, bardzo trudny, bo związany z rozłąką. Był taki czas w naszym życiu, gdy zaczęły się wakacje. Rodzice mojej mamy wyjechali nad morze, do pracy. A moja mama zachorowała na zapalenie opon mózgowych. Tak naprawdę niewiele brakowało do tego, żebyśmy ją stracili, ale udało się. Ona miała chyba taką siłę w sobie, że ona wiedziała, że musi być zdrowa, ale nie było jej 2 miesiące w domu. Przebywała w szpitalu przez te 2 miesiące. Wszechświat nas wspierał, mnie i brata, i ojca też.
Dlaczego tak mówię?
Teraz patrzę z innej perspektywy. Wiem, że mama cierpiała bo to była dla niej rozłąka. Dla nas, dzieci też. Według mnie to też jest lekcja związana z karmą rodziny, z 16. Ale wszechświat czuwa nad nami, bo w tym czasie ja pojechałam do mojej cioci, do 2 kuzynek, a mój brat pojechał do mojego wuja, który miał 2 synów. I tak naprawdę wakacje spędziliśmy dobrze. Nasz lęk o mamę był, ale trochę odszedł na bok, bo my, dzieci, które mieszkały na wsi, poznałyśmy miasto. Lubię spojrzeć na to trochę z innej strony. Wiadomo, że jeździliśmy raz w tygodniu z ciocią i z wujkiem do mamy, do szpitala i widzieliśmy ją taką, obolałą, ze strzykawkami, kroplówkami, sine ręce, spuchnięta od tych leków. Ale powiem, że to szczęście jak ona wyszła ze szpitala i że już była z nami. Ona się otrzepała, wstała i działała, bo to była taka osoba. Tak jakby wewnętrznie wiedziała, że ona musi działać dalej, że ona ma rodzinę, że ona chce żyć dalej, że ona nie będzie gdzieś nad sobą płakała i robiła z siebie niewolnika tej choroby. Zarówno niewolnika takiego w rodzinie, który bazuje na tym, że inni mu będą pomagali, a ona powie, że choruje i koniec, siada i tak będzie wyglądało teraz życie. Nie, to była osoba aktywna, działająca, która miała też swoje pasje, robiła na drutach, czytała książki, jeździła na rowerze, zbierała grzyby w pobliskim lesie. Wydaje mi się, że to była taka jej harmonizacja tego, co przeżyła. Ja mam takie odczucie. Dla mnie, to połączenie u niej karmy ciała, gdzie ona nie mogła być z rodziną do końca i na pewno miała emocje związane z tym: wściekłość, może żal, może wstyd, że ona jako matka nie może wszystkiego robić tak, jakby chciała, ale ona sobie dała radę.
Jak poradzić sobie z karmą u rodziców?
O: To jest niesamowite, jak się tego słucha z perspektywy dziecka. Bo to jej już nie zapytamy, co ona czuła i jak to wyglądało. W nazwisku rodowym mam karmę niewolnictwa i ja też pamiętam z dzieciństwa, jak moja mama miała astmę i się dusiła. To są te widoki matki, które nie wiadomo, czy przeżyje. Dla dziecka to jest okropne. To jest lęk po prostu. To jest taki ogromny lęk, którego nie można w ogóle, w żaden sposób, do niczego porównać. To jest lęk o matkę. Natomiast bardzo ciekawe jest, że w mojej rodzinie jest tak, że mamy karmę ciała w nazwisku rodowym, więc ród jest trochę obciążony. I mimo, że moja córka już nosi nazwisko po swoim tacie, więc nie ma styczności z moim nazwiskiem rodowym, to i moja córka i moja mama mają astmę. Ciągle jakaś bliska mi osoba ma bezpośrednie zagrożenie życia. Teraz już wiem co robić, mam w domu tlen po prostu, gdyby sytuacja tego wymagała. Natomiast pamiętam jak albo jeździłam z mamą na pogotowie, bo mama się dusiła, albo jeździłam z moją córką, która też sina była. To są takie tematy, które sprawiają, że jako dzieci bierzemy na siebie odpowiedzialność. Chciałam ciebie jeszcze dopytać, jak u ciebie to wyglądało? Bo ty jesteś szóstką.
M: Ja się właśnie nad tym zastanawiałam. Chyba przez to, że moja mama chorowała, to było tak, że ona była takim największym bezpieczeństwem w domu, bo ojciec posiadając karmę rodziny też miał swoje problemy. One miały bardzo duży wydźwięk. Ja bardzo szybko dorosłam i bardzo szybko czułam, że lubię jej pomóc sprzątać, że lubię jej pomóc coś załatwić, że się dzielimy obowiązkami. Ja to robiłam z nadmiaru i w ogóle nie czułam, że jestem niewolnikiem jakimś w tym momencie. Nagrodą na koniec był wspólny czas, usiedliśmy razem przy telewizorze (bo to nie były czasy telefonów komórkowych), ja miałam książkę, mama miała jakieś robótki, mój brat czytał powiedzmy też książkę, czy później nawet gazetę, tata tam się też gdzieś kręcił, a ja to robiłam z nadmiaru.
6 numerologiczna i niewolnictwo gościnności
No to jest to co szóstki najbardziej lubią, to gniazdo, wspólne spędzanie czasu, że nie musimy się do siebie odzywać nawet specjalnie, ale mamy tą więź, to połączenie. Tak jak wspomniałam, dla szóstki to jest dawanie z nadmiaru mam wrażenie. I tutaj w ogóle nie brałabym pod uwagę jakiegokolwiek niewolnictwa, bo mnie nikt nie wykorzystywał i nikt ode mnie tego nie oczekiwał nawet, że jak coś tam robiłam. Czasami się zastanawiałam, dlaczego mój brat tak nie ma, ale mój brat jest zupełnie inną inspiracją i ja teraz dochodzę do tego, że niektóre rzeczy, które ja robiłam dla moich rodziców, a moje dzieci nie robią teraz dla mnie, to też wynikają z ich wibracji. Bo ja po prostu taka byłam, ja byłam szóstką numerologiczną, dla której najważniejsza była rodzina, opiekuńczość, troskliwość i ta harmonia.
O: Pięknie. Jako dziecko dawałam z nadmiaru. Super. A brat jaką jest wibracją?
M: On jest czwórką. A z dnia 5.
O: A to zupełnie inna wibracja. Może powiemy jeszcze coś o tym, że jednak czasami zdarza się, że to niewolnictwo (choć to niezbyt lubiane przez nas słowo) polega na tym, że się poświęcamy jednak dla rodziny. Wchodzimy w taką rolę, że rodzina staje się, nie tyle dla nas najważniejsza z nadmiaru, tak jak ty to masz, tylko najważniejsza, bo mamy takie przekonania w podświadomości, bo nas tego nauczono, że najważniejsze jest dbać o innych. I przy skrzyżowaniu tych dwóch karm, bardzo często właśnie zauważamy coś dokładnie przeciwnego niż ty mówisz. Bo mówisz tak pięknie o tym, że to było z nadmiaru, że lubiłaś co robić i to jest super. Natomiast wyobraźmy sobie sytuację, że ktoś nie ma tego nadmiaru, a z jakiegoś powodu czuje się zmuszany, żeby to dawać, żeby to robić.
M: Wydaje mi się, że tu są właśnie kwestie grzecznościowe szóstki, która ma rodzinę i powiedzmy chce mieć nawet duże święta, piękne święta zorganizowane. I ona pomimo tego, że ma pracę, że ma dzieciaczki, że ma dużo obowiązków w domu, duży dom, ona zrobi święta. A właśnie ten duży dom powoduje, że wszyscy wiedzą, że ta szóstka chętnie wszystkich ugości, upiecze, ugotuje. Wszyscy się przyzwyczajają do tej jej grzeczności. To trwa przez jakiś czas i w końcu szóstka może też się zorientować, że ona już nie daje rady tak naprawdę. Że gdzieś ktoś, jak to Olga mówiła nam na numeroterapii, naciąga jej główkę. Ona już nie może, też by chciała gdzieś po prostu czasami zobaczyć, jakie te dzieci prezenty dostają, bo to też tak wychodzi, że szóstka nad wszystkimi lata, potem nawet nie wie, co to jej dzieci tam dostały.
O: Albo sama nie wie co dostała.
M: Dokładnie, to też tak czasami wygląda. Problem jest taki, że 6 ma wyrzuty sumienia, poczucie winy, że jeżeli coś tam powie, no to ktoś się obrazi na nią, nie będzie chciał do niej przyjeżdżać. Z drugiej strony jak już to powie, to się nagle okazuje, że wszyscy są zdziwieni. Teraz trzeba zachować zimną krew, odpuścić sobie to obciążanie się i po prostu się od tego uwolnić, żeby zobaczyć, kto przy niej zostanie, kto jest taki prawdziwy i kto czerpał tą przyjemność wspólnego czasu z tego, że z nią jest i z jej rodziną. Mogą być sytuacje, że niektórzy odejdą, a niektórzy zostaną w tym miejscu.
O: Pamiętam z waszego roku i z roku wcześniejszego numeroterapii, jak uczyłyśmy się o stawianiu granic. I jak niektóre szóstki wzięły sobie zadanie do zrobienia na ten czas pomiędzy zajęciami, że one postawią komuś granicę. To było chyba najtrudniejsze zadanie dla nich przez cały trwania Szkoły, że miały komuś właśnie z rodziny postawić granice i powiedzieć nie. Pamiętam takie sytuacje. Nie wiem, czy to było na Twojej grupie, czy na tej drugiej, ale inna szóstka postawiła granicę i zaniemówiła na 2 tygodnie. W ogóle nie mogła mówić, bo tak bardzo nie umiała sobie z tym poradzić, że to powiedziała. Dlatego, tutaj warto przytoczyć hasło: niewolnictwo gościnności.
M: Tak, zgadza się. Niewolnictwo grzeczności i gościnności jednocześnie. Dopowiedziałabym jeszcze, że przy szóstkach to dawanie i branie, z myślą o dzieciach (jeśli je posiada) powinna zdecydować o stawianiu granic. Ze względu na to, żeby też pokazała, że trzeba siebie szanować. Żeby nie tylko ona siebie szanowała, ale tego szacunku do siebie nauczyła dzieci, że powinny siebie szanować i też umieć stawiać granicę w niektórych momentach. Bo jeżeli szóstka uczy swoje dzieci takiego szacunku, to one podglądają to wszystko, a przynajmniej ja podglądałam wiele różnych takich sytuacji w rodzinie i się nad nimi zastanawiałam, i jakie one będą miały konsekwencje. Myślę, że dzieciom przykład daje do myślenia, bo dzieci są bardzo mądre.
O: Właśnie ruszamy z całą numeroterapią dla dzieci i tam bazujemy na tym, że dziecko nie uczy się tego, co słyszy, tylko tego, co widzi. Ważny jest szacunek do siebie i zadbanie o własne potrzeby, co jest wielkim wyzwaniem dla szóstek.
Różnica między 6 numerologiczną dzieckiem, a dorosłym
M: Tak, tak. Patrzę tak z mojej perspektywy. W tamtych czasach, kiedy ja byłam dzieckiem, to bardziej się słuchało. Było nastawienie na to, że dziecko ma być posłuszne i musi słuchać, ale swoje widziało i swoje wnioski stawiało, to prawda. Ale nasze dzieci teraz widzą co innego i co innego może słyszą, ale też wyciągają swoje wnioski.
O: Kodujemy się przede wszystkim tym, co obserwujemy. Wtedy robią nam się wpisy w podświadomości. Najczęściej jak sytuacja jest powtarzana, jak coś zasłyszymy, jak coś zobaczymy. Natomiast uczymy się reakcji, na zasadzie naśladownictwa. Czyli jeżeli rodzic czyta książki, lubi edukację, to dziecko prawdopodobnie też pójdzie tą drogą. Co mamy jeszcze do powiedzenia?
M: Dodałabym jeszcze, że prowadzę obserwację mojej córki, która też ma karmę 26 z dnia urodzenia.
O: Czyli mama z podwibracji 26 i córka z dnia urodzenia 26.
M: Tak, właśnie. Obserwuję moją córkę, jak ona reaguje na swoje ciało, jakie są choroby – zastanawiam się też, sprawdzam w książce Louise Hay co niektóre problemy zdrowotne mogą znaczyć w jej przypadku. To nie jest tak, że ona dużo choruje na tą chwilę, ale też widzę, że ona bardzo zwraca uwagę na siebie pod kątem sportowym. Na razie się wyciszyła, jeżeli o to chodzi i zastanawiam się, kiedy do tego wróci, bo bardzo jej się podobało. Jednak w którymś momencie stwierdziła, że jest zmęczona i zrezygnowała z kajakarstwa. Było jej ciężko. Stwierdziła, że szkoła i tak dużo zajęć, to na tą chwilę ona jest trochę przytłoczona. Czekam, co będzie dalej? Zobaczymy jak to się dalej potoczy z jej ciałem i jak ona będzie reagowała.
O: A przypomnij jeszcze kim ona jest z całości?
M: Szóstką.
O: Aaa. Też jest szóstką. Ciekawe to jest, bo generalnie szóstka ma zawsze wyzwanie: ja i inni. Ja chcę dla innych. Szóstki mają ewidentnie tendencję do tego, że muszą odrabiać lekcje z brania i dawania. Żeby to było mniej więcej po równo, a u was jest jeszcze taka sytuacja, że jest córka szóstka.
M: Ona jest z podwibracji 15 i na tą chwilę to zupełnie inaczej wygląda. To też jest tak, że dusza wybiera sobie tą rodzinę i inne wibracje w domu ją otaczają i w tym momencie jej energia szóstki wygląda inaczej niż moja. I po prostu to jest teraz kwestia zweryfikowania, mojego jako numerologa, jak to dalej będzie szło do przodu w przypadku jej wibracji.
O: Tak się powie, ale zupełnie inna podwibracja 15 niż 33. Szóstka i szóstka a są zupełnie inne.
M: Mam wrażenie, że ona jest trudniejsza. Nawet dla mnie, dla mamy, która też jest szóstką. Jak ją urodziłam, wtedy jeszcze nie wiedziałam o numerologii, ale takie miałam poczucie, że będziemy bardzo współgrały. I to się sprawdziło z wibracji 6. Ale na razie mamy względem siebie lekcje do przepracowania.
O: Mówi się, że dzieci są naszymi najlepszymi nauczycielami. Dzieci i rodzice. Te osoby, z którymi jesteśmy najbliżej są naszymi najlepszymi nauczycielami. Natomiast jeszcze bardzo ciekawa jest historia, gdy np. mamy taką sytuację w rodzie, że mama jest trójką, tata czwórką i rodzi się dziecko szóstka i rodzi się następne dziecko, niech to będzie jedynka. I teraz bardzo często jest tak, że mama trójka, ma ciekawe rzeczy na głowie, tata czwórka jest w pracy i to dziecko szóstka. I jeszcze dołóżmy klocków, żeby w nazwisku rodowym była karma rodziny. To dziecko, szóstka, prawdopodobnie weźmie na siebie obowiązki zajmowania się najmłodszym dzieckiem. A jeszcze jak będzie miał np. w pierwszym punkcie dekoracyjnym 6, to już pewne, że nastąpi prawdopodobnie zamiana ról.
Problemy przy skrzyżowaniu karmy 16 i 26
M: Jeszcze mi przyszło na myśl, a propos karmy 26 i karmy 16. Osoba z niepełnosprawnościami: albo po wypadku, bo ta karma niesie za sobą możliwości wypadku, albo urodził się unieruchomiony w jakimś sensie, i dodatkowo ma tą karmę 16, karmę rodziny, lekcje do przerobienia. Jest wykorzystywany w jakimś sensie przez rodzinę i a przy tym jest samotny. Osoba z niepełnosprawnościami, samotna, wykorzystywana przez rodzinę ze względów finansowych, np. dla renty, odsyłana od jednej rodziny do drugiej. To jest równoczesne odrabianie karmy ciała i karmy rodziny. Trudna lekcja.
O: Miałam w terapii dziewczynę, która była w związku z chłopakiem, dużo starszym od niej, byłym żołnierzem. On był 26 z całości, 14 z dnia, 16 w nazwisku rodowym i jeszcze gdzieś tam krążyła 13. Historia wyglądała tak, że on jej naobiecywał nie wiadomo czego. Jakby książę na białym koniu przyjechał, on jej zapewniał wszystko co chciała. I nagle się okazało, że ten człowiek ma bardzo dużo długów finansowych wobec rodziny. Jak to wszystko się wydało to on zostawił moją klientkę i poszedł do takiej pracy, która właściwe absorbowała go w 100%. Wszystko po to, żeby te długi pospłacać.
Jakakolwiek karma w nazwisku rodowym, powoduje, jak ktoś się będzie zachowywał względem rodu. Natomiast sytuacja, o której my dzisiaj mówimy, jest w ogóle wybitnie specyficzna, ponieważ karma 16 działa wprost na rodzinę i karma 26 też działa na ludzi wokół, tego kto ma 26. Tak jak mówiliśmy wcześniej, może być sytuacja, że matka ma karmę 26 i z jej zdrowiem jest wszystko ok, ale rodzi jej się trudne dziecko, pod względem ciała.
Któraś z naszych koleżanek na numeroterapii mówiła, że jak była dzieckiem, to była bardzo chorowitym dzieckiem. Lądowała w szpitalu, różne rzeczy tam się działy. Zastanawia się, dlaczego tak jest, przecież ona nie ma karmy 26. Jak nauczyła się na numerologii robić portrety rodowe, to zrobiła mamie portret i okazały się, że mama miała 26. Co było bardzo ciekawe, gdy ta nasza koleżanka wyprowadziła się z domu, to ozdrowiała. Czyli karma matki 26, była na córce, bo córka chorowała.
Dlatego dzisiaj na to spotkanie wybrałyśmy to połączenie, bo ono jest niesamowicie uświadamiające. Jak jesteśmy niezwykle połączeni ilością zależności pomiędzy nami i naszym rodem, po nazwisku, ale też rodem w sensie najbliższych. Opowiadałyśmy tutaj, że miałyśmy chore mamy, jak to wpływało na dzieciństwo itd. O ile karmę 13 i Karmę 14 można troszeczkę z boczku przerabiać, nie musi być tak bardzo ona widoczna dla innych, to ciężko jest być wśród tych osób z tymi dwoma karmami i ich doświadczać, czy współdoświadczać z nimi.
Jak przepracować karmę 16 i 26?
M: Chciałam dodać, a propos tego niewolnictwa, przy karmach 16 i 26. Taki mój przykład przerabiania tej karmy. Ciężki przykład. Niewolnictwo emocjonalne, w które sama się wbijam, sama je sobie tworzę z tej miłości szóstkowej. Miałam taką sytuację nieszczęśliwą, że w jeden dzień rodziłam dziecko, wypragnione od dzieciństwa, bo ja tak naprawdę dzieci to chciałam mieć od dziecka.
W niedzielę urodziłam moją córkę, a na drugi dzień dowiedzieliśmy się, że moja mama ma raka trzustki. To jest taki wyrok śmierci tak naprawdę. Z tym noworodkiem, po cesarskim cięciu musiałam wszystko wyciągnąć co się wydarzyło, bo nie można było nic przede mną ukryć co się dzieje w rodzinie. I pomimo, że mama nie chciała mnie tym zadręczać, to ja się tym zadręczyłam.
W którymś momencie stwierdziłam, że ja nie wiem, czy ja bardziej kocham moją mamę czy moją córkę i czy ja po prostu mam z tego szpitala uciec. Naszły mnie takie myśli, że przyjdzie mój mąż i moja teściowa. Zostawię im dziecko, a ja polecę ratować moją mamę. Szpital wypuścił moją mamę, chciałam dać jej nadzieję, że my tu jeszcze coś załatwimy. Zaczęłam się podnosić z tego siedzenia, poczułam ból i sobie pomyślałam, że tak naprawdę nie mogę nic zrobić. Wychodząc ze szpitala mogłam tylko sobie zaszkodzić, a wtedy nikomu bym nie pomogła, ani dziecku, ani mamie. I to mnie powstrzymało przed tym wszystkim. Spędziłam ten czas – dopóki nie wyszłam ze szpitala – z córką i jestem za to bardzo wdzięczna. Miałam poczucie winy, że pomyślałam tak, że może ja powinnam dziecko z mężem zostawić, ale też miałam taką myśl, że przecież taką super będzie miała opiekę. Od strony męża, to ja mam też wspaniałą rodzinę. Ale siedemnastka z dnia, bardzo mnie wspiera. I mamy choroba nauczyła mnie pokory i niemyślenia o śmierci, jak o czymś strasznym, bo miałam w dzieciństwie babcię, która mnie tak bardzo straszyła śmiercią, że śmierć to koniec. I mi się wydawało, że jak ktoś jest chory, to już tak naprawdę powinien siedzieć i czekać.
Ja się przy mamie nauczyłam tego, że moja mama cały czas funkcjonowała świetnie. Z myślą też o moim bracie i o moim ojcu. Miałam wspaniałe wsparcie, gdzieś to takie odpuszczenie, że ja nie mogę dalej i tak już nic zrobić. To jest taka karma związana z przeżyciem sytuacji.
Przyszedł czas, że ja wróciłam ze szpitala. Przyszła moja teściowa zajęła się dzieckiem. Ja mogłam w tym czasie jechać z mamą, szukać rozwiązań i zaczęłam działać. Przychodziłam do domu, miałam dziecko i po prostu, to wszystko się tak pięknie ułożyło. Te 13 miesięcy, które mama żyła, nauczyło mnie żyć tu i teraz, nie myśleć w przyszłość. Jednocześnie też nauczyłam się bardziej zarządzać czasem, żeby go tak spożytkować. Oczywiście miałam lęk. To był mój lęk, a nie mojej mamy tak naprawdę. Bo to był mój wzorzec z dzieciństwa o tym lęku i o tym strachu. Pamiętam słowa mamy, jak przyjeżdżaliśmy do niej i mówiła “o przyjechało moje małe lekarstewko” na moją córkę. Chciałam tą moją córką uszczęśliwić mamę. I myślałam, że jak ja będę miała swoją rodzinę, to dam mamie ulgę, skupi się trochę na czymś przyjemniejszym niż tych swoich problemach. To był piękny czas. Pomimo tego końca.
O: Bardzo wzrusza mnie ta historia. Bardzo często w numeroterapii mamy takich klientów, z którymi pracujemy z lękiem. Prowadzę kurs lęku i niesamowite jest to, że my jesteśmy bardzo często w lęku o przyszłość, na którą nie zawsze mamy wpływ, bo ona dotyczy choroby mamy, zachowania partnera czy dziecko skończy studia, czy nie skończy studiów, czy będzie szczęśliwe, czy nie. My się boimy bardzo często o przyszłość, na którą nie mamy wpływu. Na naszą przyszłość czasem czujemy, że mamy wpływ i się mniej boimy. Jednak na pewne aspekty nie mamy wpływu. I to jest niesamowite, co teraz powiedziałaś i bardzo ci za to dziękuję.
Właśnie czasem musimy doświadczyć tak trudnej rzeczy, żeby zrozumieć, że to się za chwilę skończy. Tu już widać, że miałaś potencjał terapeutyczny w sobie wcześniej, zanim myśmy się spotkały. Chodzi o to, że już wtedy wiedziałaś, że trzeba wykorzystać ten moment, bo on się i tak zaraz skończy. Dzięki temu dzisiaj mówisz, że to były piękne czasy, bo gdybyś wtedy tego nie zrobiła, tylko byś siedziała w zalęknieniu, oczekiwałabyś na tą śmierć, to dzisiaj byś powiedziała: najgorszy okres w moim życiu.
M: Tak, to był taki moment, że ja na przykład pojechałam na szczepienie z moją córką i zadzwoniłam do mamy, żeby spytać, jak ona się czuje, a ona mówi, że była w sklepie na zakupach, kupiła sobie gazetę i teraz sobie poczyta. Byłam bardzo zdziwiona, że ona z takim spokojem do tego podchodzi. Przecież jak ja bym była w takiej sytuacji, to po prostu by mnie sparaliżował lęk, a moja mama na pewno się bała i miała jakieś tam myśli na ten temat, ale ona po prostu inaczej na to patrzyła. Ten lęk, który ja miałam o nią, to był mój lęk z dzieciństwa, który został mi wrzucony do podświadomości tak samo, jak sama śmierć.
W dzieciństwie bałam się, że zadzwoni telefon i powiedzą nam, rodzinie, że ktoś zmarł. To był mój straszny lęk. Z mamą byłam do końca w szpitalu, jak moja mama odchodziła, to pielęgniarka do mnie powiedziała, żebym mówiła do mamy, aby jej było łatwiej odchodzić. Byłam bardzo zaskoczona jak to usłyszałam. Pielęgniarka mi powiedziała, a ja tego nie wiedziałam, że można mówić. Ale po prostu posłuchałam jej i chociaż nie umiałam mówić, to po cichu mówiłam i to było bardzo piękne. Uwolniło mnie to tak naprawdę. I jak teraz po numerologii, po numeroterapii na to patrzę, po tych książkach, które przeczytałam, to stwierdzam, że rozwój osobisty i rozwój duchowy to jest naprawdę coś ważnego.
Fajnie jak wejdziemy na tą ścieżkę, bo to nam daje tak wiele zrozumienia. Możemy się pochwalić za niektóre rzeczy. Kiedyś o tym tak nie myślałam, ale przychodzi taki moment, że jak zaczynamy patrzeć z innej perspektywy na sytuacje, które nam się zdarzają, to mamy w sobie moc i możemy dużo rzeczy zrobić. I dużo rzeczy możemy uwolnić. Musimy sobie to uświadomić.
O: Uświadomić, co się tak naprawdę dzieje w naszym życiu. Prawdziwa akceptacja to jest wynik ogromnej dojrzałości i zrozumienia. Mówi się, że to, co nam się wydarza, to jednak nasza karma. A to jak my na nią reagujemy, to jest nasza dojrzałość. Ty mogłaś powiedzieć do tej pielęgniarki: słuchaj, nie mów mi co mam robić, bo matka mi umiera i ja mam zamiar teraz płakać i jestem wściekła na świat. A jednak tego nie zrobiłaś.
M: Nie, odczuwałam ogromną wdzięczność. Byłam zdziwiona, bo przecież obraz szpitala naszego, polskiego jest zupełnie inny. I tak sobie potem myślałam, że takie anioły chodzą po tym świecie i my o tym nie wiemy. Przyszła kobieta i mi powiedziała co mam robić i odczułam wdzięczność i poczułam się z tym naprawdę dobrze.
To jest taka lekcja miłości i zrozumienia. Przychodzimy tu po coś i mama też po coś przyszła. Jej dusza mogła wybrać dużo wcześniejsze odejście z tego świata. Zresztą piszą w książkach, że jest kilka momentów, kiedy dusza wybiera, albo na przykład zostaje, bo stwierdza, że zostanie dla swoich dzieci i ja też mam poczucie, że ona odeszła dopiero wtedy, kiedy ja już założyłam swoją rodzinę.
O: Temat decyzji śmierci duszy jest pięknym i trudnym bardzo tematem, ale pięknym. Jak sobie pozwolimy na to, żeby zrozumieć, dlaczego ktoś umiera. Czasami w numeroterapii mamy ludzi, którzy przychodzą wściekli, że dlaczego ich mama umarła? Dlaczego partner umarł? Dlaczego mąż? Mamy w sobie bardzo dużo żalu przez śmierć bliskich osób.
Natomiast jeżeli pozwolimy sobie, tak jak ty, na głębsze zrozumienie to odczujemy przede wszystkim ulgę. Czyli to, o co nam w ogóle chodzi w całej numeroterapii, żeby poczuć ulgę, żeby przepracować wzorzec, uwolnić go i mieć co najmniej jeden temat mniej. Może jeszcze powiemy na koniec 2 słowa, jak w ramach numeroterapii możemy sobie radzić z karmą 16 i z karmą 26.
Jakie narzędzia pomagają w pracy z karmą?
M: Wydaje mi się, że jeżeli ktoś jest otwarty na pracę ze sobą i otwarty jest w ogóle na duchowość, to mamy medytacje. One są bardzo uwalniające. To jest takie wsłuchanie się w siebie, przede wszystkim, żeby zrozumieć, o co nam chodzi. Fajnie, że Olga masz kurs medytacji, bo dużo wskazówek można na nim dostać. Można też pracować z afirmacjami. Jesteśmy nauczeni tego, co nam się dzieje negatywnie, negatywnych słów, negatywnych zwrotów. A zupełnie odchodzą na bok pozytywy. Nie myślimy o nich, bo my tylko się skupiamy na tym, co jest złe. A za pomocą słów i odpowiedniego wprowadzenia ich do podświadomości, możemy z jednej strony uwolnić to, co złe, a z drugiej strony wrzucić to co jest piękne i nas uwolni. Pozwoli nam uwierzyć w to, że możemy więcej. To jest takie cudowne. Dajemy sobie moc afirmacjami. Poza tym jestem wielbicielem Reiki. Bo Reiki bardzo prowadzi, przynajmniej mnie. A Reiki poczułam jak poczułam, że jestem godna tego, że ja mogę też czuć, że ja mogę dotknąć duchowości i że mogę otrzymywać znaki. Nie myślałam o tej godności nigdy. Tym bardziej, że gdy jako dziecko chodziłam co tydzień do kościoła, to słyszałam, że nie jest się godnym i to we mnie zostało. I coraz częściej powtarzam, oczywiście osobom, które są gotowe na to, żeby pomyśleć o tym, że mówili nam, że nie jesteśmy dobrzy. I to się nam tak bardzo wbiło w naszą podświadomość, ten kod i musimy go zmienić. Musimy ośmielić się myśleć, że my jesteśmy godni. Jesteśmy godni, mamy moc i siłę. Ale siłę, która idzie z nas, a nie jest wypracowana tylko dlatego, żeby spełnić oczekiwania innych. Chodzi o to, żebyśmy nie byli niewolnikami innych, tylko żebyśmy robili coś dla siebie. I po to jest ta nasza godność, żebyśmy w nią uwierzyli, bo za tym idą znaki. My nie zwracamy na nie uwagi, a wszechświat nam daje bardzo dużo znaków. Ja przynajmniej doświadczam i mam nadzieję, że jeżeli ktoś otworzy się na to, uwierzy i zastosuje te metody, to może te znaki odczytywać.
O: Powiem coś z zupełnie innej beczki, ale ponieważ jesteśmy przy 26, a to jest ósemka, to dlatego mi się skojarzyło. Przygotowywałam się do prowadzenia kursu związanego z przeciąganiem pieniędzy i przeprowadziłam, gdzie tylko mogłam, rozmowy z osobami, które według mnie uznałam za takie, którym się coś udało. Materialnie to łatwo widać. Bo jak patrzymy z boku, to nie wiemy, czy ktoś ma zdrowe ciało czy chore, często tego nie wiemy o kimś. Nie wiemy, czy ma dobry związek czy nie. Wiemy, że ma związek albo nie ma, ale nigdy nie wiemy, czy on jest szczęśliwy czy nie. Natomiast czy ma pieniądze czy nie, to łatwiej weryfikować, więc jak ja zaczęłam poznawać prawo przyciągania w praktyce, którego teraz na numeroterapii uczymy, zadawałam wtedy pytania ludziom, co zrobili, że to się udało. I oni mi mówili, że „przestałem walczyć z wszechświatem”, różnymi słowami, że „napełniłem się pokorą”, „zacząłem rozumieć, jak wszechświat mi odpowiada”. Wystawiam produkt na rynek i daję sobie szansę, żeby wszechświat mi powiedział, czy on się sprzeda czy nie. To były rozmowy z miliarderami czasem. Z osobami, które bardzo dużo osiągnęły i chciały ciut dalej pójść i sprawdzały.
Pamiętam do dzisiaj, jak byłam na fermie drobiu. Oni tam hodowali kury i jajka z tego sprzedawali. Wprowadzili na rynek jajko w sprayu. Kosztowało to kupę pieniędzy, żeby je wprowadzić na rynek i produkt się nie sprzedał. Pojechałam tam na jakąś rozmowę i oni mi powiedzieli, że ten produkt to jest ich totalna porażka. Ja byłam wtedy bardzo młoda i zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, że oni, tacy ludzie, zrobili produkt i mają gotowość, żeby powiedzieć, że im nie wyszło. I to, co w mojej ocenie w tych ludziach, którym się udało było, to jest ogromna ilość zdrowej pokory, wobec tego, co wszechświat ma nam do powiedzenia. To apropos tych znaków.
Nie trzeba być niewiadomo jak uduchowionym. Oczywiście duchowość pomaga, bo my z liczb coś przeczytamy, czy wejdziemy sobie w Kroniki, czy zrobimy sobie Reiki. I tak jak powiedziałaś o tym pięknie, że musiałaś sobie uświadomić, że jesteś godna. To też jest kluczowe. Dla niektórych może to być dziwne, że przecież zrobiła kurs, to czemu miałaby nie być godna? A właśnie czasami jest tak, że ludzie kończą kurs czytania Kronik Akaszy i nie wchodzą w Kroniki. Przychodzą do nas na odczyt i my im sczytujemy: pozwól sobie. Dlatego pokora, ale zdrowa pokora, żeby nie przesadzić w żadną stronę. Zdrowa ilość pokory jest potrzebna w każdym aspekcie.
Afirmacje
Wylosujemy 2 karty afirmacji z talii Twoja Transformacja. Pierwsza karta z kategorii dobrostan: Dobrzy ludzie.
Uświadamiam sobie, że tak naprawdę jestem dobrym człowiekiem. Mam dobre intencje. Dlatego pozwalam sobie przyciągnąć dobrych dla mnie ludzi. Wiem, że każdy spotkany człowiek przychodzi do mnie z informacją na mój temat dla mnie. Pozwalam sobie dostrzegać i odczytywać te wiadomości. Spędzamy dobry dla nas czas. Radujemy się byciem ze sobą. Szanuje innych i oni szanują mnie. Lubię innych i oni lubią mnie. Z miłości do siebie przyciągam dobre dla mnie sytuacje i ludzi, którzy idą za mną przez dłuższy lub krótszy kawałek drogi życiowej.
Teraz druga karta z kategorii ciało: Ciało i możliwości.
Już teraz w pełni uświadamiam sobie co mi jest. Zauważam, że pewnie każdy z nas czasami tak ma. To jest OK. W zgodzie z naturą. Jednak teraz przyciągam najlepsze dla mnie możliwości uzdrowienia. Daje sobie do tego prawo, by naprawdę się uzdrowić. Zauważam dookoła dużo dobrych dla mnie pomysłów. Przyciągam możliwości. I wybieram najlepszą na dziś dla mnie. Napełniam się cierpliwością. Daję sobie czas, by wybrana opcja mogła zadziałać. Uśmiecham się do siebie. Pozwalam sobie ładnie wyglądać. Pozwalam sobie czuć swoje piękno.
Jestem 26 z dnia urodzenia (5 bo maj) i sport kocham i z przyjemnością uprawiam ale nie wyczynowo bo 6 numerologicznie i czuję się niekomfortowo w rywalizacji. Poza tym bardzo długo uprawiałam wegetarianizm( umysłem ideami nałożony) do momentu aż zaczęłam słuchać ciała i karmię się tym, czego akurat potrzebuje ciało:) Ale w telefonie dzwonki poustawiane na obiad i kolację oraz waga kuchenna i liczenie kalorii bo formę trzeba trzymać haha:). Natomiast urodzeniowa 6 mi się nie sprawdzała ponieważ nie marzyłam nigdy o rodzinie, raczej chodzę swoimi ścieżkami, cenię wolność i niezależność, nie interesowało mnie tworzenie dzieci i nie daj boże jakieś obowiązki ich niańczenia a widok umęczonych i zarobionych matek zniechęca na maxa. Wicie szóstkowego gniazda to też totalnie nie był mój temat. Gościnność owszem ale z poszanowaniem mojego czasu, natomiast lubię klimaty wenusowe czyli kobiece, rozrywkę , modę, piękno i estetykę:)
Z dnia urodzenia jestem 26 i sport kocham i z przyjemnością uprawiam ale nie wyczynowo bo 6 numerologicznie i czuję się niekomfortowo w rywalizacji. Poza tym bardzo długo uprawiałam wegetarianizm( umysłem ideami nałożony) do momentu aż zaczęłam słuchać ciała i karmię się tym, czego akurat potrzebuje ciało:) Ale w telefonie dzwonki poustawiane na obiad i kolację oraz waga kuchenna i liczenie kalorii bo formę trzeba trzymać haha:). Natomiast urodzeniowa 6 mi się nie sprawdzała ponieważ nie marzyłam nigdy o rodzinie, raczej chodzę swoimi ścieżkami, cenię wolność i niezależność, nie interesowało mnie tworzenie dzieci i nie daj boże jakieś obowiązki ich niańczenia a widok umęczonych i zarobionych matek zniechęca na maxa. Wicie szóstkowego gniazda to też totalnie nie był mój temat. Gościnność owszem ale z poszanowaniem mojego czasu, natomiast lubię klimaty wenusowe czyli kobiece, rozrywkę , modę, piękno i estetykę:)
Przepiękna emocjonalnie, mądra i uświadamiająca rozmowa. Ja mam m. in. karmę 2 i podwibracji dnia 15 jestem 6,syn też ma 26, bliska osoba jest 6 i ma rodową 16. Dziękuję Wam za podzielenie się wiedzą i doświadczeniem, bo pozwala mi to rozumieć. A to ważne. Pozdrawiam serdecznie.
Jestem 26 z dnia urodzenia (5 bo maj) i sport kocham i z przyjemnością uprawiam ale nie wyczynowo bo 6 numerologicznie i czuję się niekomfortowo w rywalizacji. Poza tym bardzo długo uprawiałam wegetarianizm( umysłem ideami nałożony) do momentu aż zaczęłam słuchać ciała i karmię się tym, czego akurat potrzebuje ciało:) Ale w telefonie dzwonki poustawiane na obiad i kolację oraz waga kuchenna i liczenie kalorii bo formę trzeba trzymać haha:). Natomiast urodzeniowa 6 mi się nie sprawdzała ponieważ nie marzyłam nigdy o rodzinie, raczej chodzę swoimi ścieżkami, cenię wolność i niezależność, nie interesowało mnie tworzenie dzieci i nie daj boże jakieś obowiązki ich niańczenia a widok umęczonych i zarobionych matek zniechęca na maxa. Wicie szóstkowego gniazda to też totalnie nie był mój temat. Gościnność owszem ale z poszanowaniem mojego czasu, natomiast lubię klimaty wenusowe czyli kobiece, rozrywkę , modę, piękno i estetykę:)
Z dnia urodzenia jestem 26 i sport kocham i z przyjemnością uprawiam ale nie wyczynowo bo 6 numerologicznie i czuję się niekomfortowo w rywalizacji. Poza tym bardzo długo uprawiałam wegetarianizm( umysłem ideami nałożony) do momentu aż zaczęłam słuchać ciała i karmię się tym, czego akurat potrzebuje ciało:) Ale w telefonie dzwonki poustawiane na obiad i kolację oraz waga kuchenna i liczenie kalorii bo formę trzeba trzymać haha:). Natomiast urodzeniowa 6 mi się nie sprawdzała ponieważ nie marzyłam nigdy o rodzinie, raczej chodzę swoimi ścieżkami, cenię wolność i niezależność, nie interesowało mnie tworzenie dzieci i nie daj boże jakieś obowiązki ich niańczenia a widok umęczonych i zarobionych matek zniechęca na maxa. Wicie szóstkowego gniazda to też totalnie nie był mój temat. Gościnność owszem ale z poszanowaniem mojego czasu, natomiast lubię klimaty wenusowe czyli kobiece, rozrywkę , modę, piękno i estetykę:)
Przepiękna emocjonalnie, mądra i uświadamiająca rozmowa. Ja mam m. in. karmę 2 i podwibracji dnia 15 jestem 6,syn też ma 26, bliska osoba jest 6 i ma rodową 16. Dziękuję Wam za podzielenie się wiedzą i doświadczeniem, bo pozwala mi to rozumieć. A to ważne. Pozdrawiam serdecznie.